piątek, 16 listopada 2018

Flamenco to...


Dla mnie flamenco to śpiew pierwotny, przedwieczny. Jest ekspresją sprzed początków mierzenia czasu, sprzed narodzin słów. Jest pierwotnym krzykiem. Jest jedynym świadkiem chwil najgłębszego cierpienia, począwszy od tych pierwszych. Cóż lepiej niż seguiriya wyrazi ból niemowlęcia pozostawionego samemu sobie?Cóż lepiej niż seguiriya wyrazi trwogę dziecka, które potrzebuje obojga rodziców, a jest świadkiem ich kłótni "na śmierć i życie" i obawia się, że jutro - a może jeszcze dzisiaj - oni się pozabijają? Cóż lepiej wyrazi zagubienie dziecka i chęć zapadnięcia się pod ziemię, kiedy ni z tego, ni z owego słyszy pytanie, kogo bardziej kocha: tatusia czy mamusię? Cóż lepiej wyrazi rozpaczliwy dylemat i upokorzenie dziecka, któremu każe się wybierać między własnym poniżeniem a utratą na zawsze najdroższej, jedynej matki lub ojca? Cóż lepiej niż np. tientos opowie o rozdarciu i zamęcie u dziecka, które słyszy, że świadectwo jego zmysłów, rozumu i serca jest nieprawdziwe, że czarne jest białym, a białe czarnym? Cóż lepiej niż soleá opowie o samotności dziecka, któremu nie wolno myśleć tego, co myśli, wiedzieć tego, co wie, ani nawet czuć tego, co czuje?

Nieszczęsna moja dola
nawet na drodze tej:
nawet te kroki, które stawiam naprzód,
prowadzą mnie wstecz.

Ufać chciałem samej prawdzie
a prawda mnie zdradziła;
jeśli sama prawda zdradza,
komu mam ufać, miła?

Komu mogę opowiedzieć,
jaka męka mi przypada?
Opowiem to chyba ziemi,
gdy mnie będą do niej składać.

Brak komentarzy: