sobota, 27 października 2012

SŁUCHANIE CANTE JONDO - por seguiriyas z improwizacją w kontakcie

W przeddzień święta zmarłych, 31 października b.r. postanowiłem zaprosić przyjaciół tańczących improwizację w kontakcie do wspólnego słuchania, a może i wyrażenia ciałem oddźwięku, jaki wzbudzi w nas cante jondo - krzyk i płacz, które stają się muzyką. Całą tę sesję chcę poświęcić tylko jednemu stylowi (mojemu ulubionemu): seguiriyas.
Ponieważ sesje Contact Improvisation i tak są otwarte dla nowych uczestników, postanowiłem zaprosić też ludzi ze środowiska flamenco. Macie okazję doświadczyć tego, jak na cante reagują osoby "niewtajemniczone", które może nawet po raz pierwszy będą słuchać tego rodzaju muzyki, a na co dzień przebywają w innych przestrzeniach. A kto jeszcze nie tańczył CI, może po raz pierwszy doświadczyć tej formy przeżywania.

Skąd pomysł? Po jam session w ramach warsztatu CI trans taneczny trwał we mnie aż do następnego ranka. Przyjechałem do domu, umyłem zęby, poszedłem spać, a w moim ciele stale były energie tańca i jego wzruszenia. Włączyłem sobie płytę z cante i olśniło mnie, że moi ulubieni seguiriyeros - Pepe el de la Matrona i Enrique Morente - śpiewają w taki sam sposób, w jaki my tańczymy - a przynajmniej w jaki ja tańczę, czy też czuję, że chcę tańczyć. Forma i dynamika podążają za energią, która zatrzymuje się, wzbiera, w końcu przelewa się albo przesypuje jak lawina.

Moja propozycja jest taka: sadowimy się w centrum i słuchamy starych mistrzów przez ok. godzinę. Nic nie mówimy. Raczej też nie myślmy zbyt dużo. Jeśli chcemy, możemy się otworzyć na śpiew i dźwięki gitary (są to jedyne instrumenty w najbardziej tradycyjnym flamenco) oraz na to, jaki oddźwięk budzą w naszych emocjach i ciele. Możliwe, że od czasu do czasu komuś wyrwie się spontaniczny okrzyk jaleo, ale nie przesadzajmy z tym, nie zakrzykujmy uczuć, ciszy oraz przestrzeni między dźwiękami pieśni a naszymi sercami.

Kiedy ktoś poczuje, że energia odczuć i uczuć dosięga w nim/niej progu, niech pozwoli ciału zareagować ruchem. Być może, wstanie wtedy i przeleje wezbranie doznań w ruch. Jeśli fala opadnie albo zmieni się w coś bardziej statycznego, można znowu usiąść. Właśnie tak przed dwustu laty rodził się taniec flamenco. Zapraszam Was do przeżycia tych narodzin na nowo - w sobie. Gdy ucichnie ostatnia pieśń, możemy jeszcze wsłuchać się w ciszę lub kontynuować ruch.

Dla osób, które nie znają CI, a rozważają włączenie się w środę do tańca: wchodzimy bez obuwia, pomocny jest luźny strój, najlepiej bez sprzączek i innych wystających i kaleczących części. Kontakt to kontakt...

Środa, 31 X 2012, godz. 19.00, ośrodek "Capoeira Angola", ul. Skaryszewska 15 (w bramie bardzo flamenkowej praskiej kamienicy), blisko PKP W-wa Wschodnia.

Brak komentarzy: