środa, 8 grudnia 2010

John Lennon flamenco

To już 30 lat. 8 grudnia 1980 zakończyło się życie doczesne Johna Lennona. Czy mój największy idol miał coś wspólnego z flamenco? Postaram się udowodnić, że tak - nawet jeśli jemu samemu nie przyszłoby to do głowy...

Czy zespół The Beatles powstałby kiedykolwiek, gdyby nastoletni John nie dostał od swojej matki, Julii, pierwszej gitary? Ta gitara była... gitarą flamenco! - chociaż made in RPA (źródło: Ph. Norman, John Lennon. Życie)

Wychowujący się bez ojca, i tylko w sporadycznym kontakcie z matką - do momentu jej wczesnej, tragicznej śmierci - John przez całe życie nosił w sercu ranę, i może właśnie dlatego ułożył wiele tak przejmujących utworów. Cante jondo też zrodziło się z nieukojonego bólu.
Nic dziwnego, że rozdzierający śpiew Lennona w utworze Mother z jego pierwszej solowej płyty Plastic Ono Band brzmi równie dramatycznie jak siguiriya, a tekst, w którym miłość i tęsknota łączą się z bólem nie do zniesienia:
Matko, ty mnie miałaś - ale ja nigdy nie miałem ciebie; potrzebowałem cię - ty mnie nie potrzebowałaś; teraz więc mam ci do powiedzenia tylko jedno: żegnaj...

- a na koniec jednak, rozpaczliwym głosem:

- Mamo, nie odchodź!!!!!
przywodzi mi na myśl milongę Juanito Valderramy Por una mujer:
Przez jedną kobietę płakałem, przez nią cierpiałem, przez jedną kobietę, którą do szaleństwa uwielbiam... Przez jedną kobietę byłbym szczęśliwy nawet za kratami więzienia, wlokąc za sobą łańcuchy. Przez jedną kobietę, dla której, jeśli o to poprosi, oddam życie. Przez tę jedną kobietę nie zależy mi na życiu, życiu nędznym...
Bo kobieta, o której mówię, proszę państwa, to... moja matka.


Brak komentarzy: