niedziela, 31 października 2010

La Caña

Oto moja prywatna, cokolwiek intuicyjna teoria pochodzenia tajemniczej nazwy tego palo:

Język hiszpański, jak wiadomo, wywodzi się z łaciny, przy czym już w czasach Imperium Romanum łacina Płw. Iberyjskiego nieco różniła się od dialektów z innych części tego rozległego państwa, m.in. zachowały się w hiszpańskim pewne archaizmy, niespotykane w innych jęz. romańskich. Może takim archaizmem bądź regionalizmem był wyraz *cania, oznaczający po prostu pieśń, śpiew lub zaśpiew - od pierwotnego canere (a nie, jak pokrewne słowa łacińskopochodne w językach współczesnych, od pochodnej formy wielokrotnej cantare). A może w dawnym hiszpańskim, obok cantar istniało bliskoznaczne caner albo cañir?

W każdym razie przypuszczam, że w zamierzchłej historii flamenco la caña to była ogólna nazwa śpiewu, zwłaszcza śpiewu bardziej zawodzącego, niż piosenkowego, dziejącego się na bieżąco, a nie powtarzanego. Dopiero później różnicowały się i utrwalały się poszczególne formy, dla których trzeba było znajdować nowe określenia. Forma najbardziej zbliżona do pierwotnej zachowała nazwę la caña.

Możliwe więc, że mamy do czynienia z jednym z najstarszych palos. Może właśnie z niego wywodzi się soleá, o tak podobnym rytmie?

Wieść niesie, że la caña, podobnie jak el polo, pochodzi z Rondy (prastare miasto w górach nieopodal Malagi). Jeśli jednak styl ten jest faktycznie bardzo stary, kto wie, gdzie ma swe korzenie?

Dziś niezbyt często śpiewana i tańczona, ale przecież nie całkiem nieznana, co jest po części zasługą Rafaela Romero:

Na gitarze gra Perico el del Lunar, a sfilmowano ich ponoć w madryckim tablao "La Zambra", gdzie niezliczone razy wspólnie występowali.

Brak komentarzy: